Denise Herrmann-Wick odniosła w sobotę swoje 10. w karierze i pierwsze w Antholz zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. 34-letnia biathlonistka cieszyła się na mecie ze swojego występu i sposobu, w jaki tego dokonała.
Radość z występu
Bieg na dochodzenie był jak rollercoaster. Każde okrążenie przynosiło zmiany na prowadzeniu. W połowie wyścigu murowaną kandydatką do zwycięstwa była Dorothea Wierer, która miała 30 sekund przewagi nad resztą stawki. Jednak Włoszka ją roztrwoniła, z czego skwapliwie skorzystała Denise Herrmann-Wick.
– To był wspaniały wyścig. Uwielbiam ścigać się w Antholz. Po trzecim strzelaniu mieliśmy dokładnie taki sam skład jak na Mistrzostwach Świata [w Antholz w 2020 roku – przyp. red.]. Z tymi wszystkimi kibicami to było niesamowite, fantastyczne. Mogłam się cieszyć zwycięstwem na ostatnich metrach. Doskonały występ – powiedziała Niemka.
Czytaj także: Antholz: Denise Herrmann-Wick najlepsza w pościgu. Spory spadek Żuk, zawiodła Simon
Walka do końca
O sukcesie Herrmann-Wick zadecydowało ostatnie strzelanie. Niemka biegła jedną karną rundę, podobnie jak Elvira Oeberg. Również walczące o zwycięstwo Marte Olsbu Roeiseland i Dorothea Wierer nie popisały się celnością i miały 300 metrów dodatkowego biegu. Ostatecznie to właśnie biathlonistka z Saksonii wybiegła do mety jako pierwsza, mając 7 sekund przewagi nad Lisą Vittozzi.
– To właśnie sprawia, że biathlon jest tak interesujący. To walka z samym sąbą. Starałam się zachować spokój i nie strzelać tak szybko jak pozostałe dziewczyny. Starałam się obrać własną drogę, skupiając się na swoim torze biegu i jednym karnym okrążeniu. Słyszałam, że one też popełniały błędy. Na ostatniej pętli dałam z siebie wszystko. Powiększałam przewagę, a potem mogłam się z tego cieszyć – dodała Herrmann-Wick.
Źródło: biathlonworld.com
Fot. © Walter/IBU