Johannes Thingnes Boe po raz ostatni w oficjalnych zawodach wystąpił podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Od tamtego czasu norweski mistrz skupił się na wypoczynku i rodzinie, by jak najlepiej przygotować się do nowych wyzwań czekających na niego w nadchodzącym sezonie. O tym wszystkim młodszy z braci Boe opowiadał w wywiadzie dla portalu biathlonworld.com.

Jestem szczęśliwy, że to zrobiłem

Multimedalista olimpijski przyznał, że ostatnie cztery lata były dla niego niezwykle intensywne. Boe co roku starał się być jak najlepszym, by walczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wiązało się to z dokonywaniem wielu wyborów, które pozwalały jeździć na obozy treningowe i startować we wszystkich zawodach Pucharu Świata. W końcu przyszedł czas, by odpocząć od biathlonu, co wcale dla Norwega nie było takie proste.

Mój umysł był całkowicie skupiony na biathlonie przez cztery lata z rzędu, bez ani jednego dnia wolnego. Nawet biorąc kilka dni wolnego bez ćwiczeń, cały czas o tym myślisz. Nie jest łatwo oderwać się od tego sportu. Ale pomyślałem, że to odpowiedni moment, żeby to zrobić. Miałem wystarczająco dużo czasu do maja, aby w pełni odpocząć. Jestem naprawdę szczęśliwy, że to zrobiłem. To było jak doładowanie baterii na następne cztery lata i było wspaniałe dla mojego umysłu. W ciągu ostatnich kilku lat wydarzyło się wiele rzeczy (Covid-19, narodziny pierwszego dziecka, MŚ, ZIO), które pochłonęły dużo energii, więc nadszedł czas, aby naładować baterie.

Dla Johannesa była to jak dotąd najdłuższa przerwa w karierze. Jak sam przyznał, jeszcze nigdy nie jeździł na nartach rekreacyjnie. Zawsze chodziło o poprawę tego elementu w kontekście rywalizacji. Obserwowanie swoich kolegów podczas ostatniego weekendu w Hollmenkollen było dla Norwega fantastycznym przeżyciem. Doświadczenie to utwierdziło go też w przekonaniu, dlaczego tak bardzo lubi biathlon.

Główny cel na lato – poprawa strzelania

Jak każdy biathlonista w okresie przygotowawczym, także Johannes Boe pracował nad poprawą elementów, które w minionym sezonie nie były najlepsze. W przypadku Norwega tym elementem było strzelanie.

To wszystko, o czym myślałem. Znam swoje ciało i mocne strony na trasie i nawet, gdy nie jestem w najlepszej formie, wciąż jestem jednym z najszybciej strzelających zawodników. Włożyłem dużo pracy w strzelanie i teraz wygląda to dobrze. Mam nadzieję, że znów będę dobrym biathlonistą, nie tylko najszybszym narciarzem, ale także w każdym innym aspekcie.

Odejście Fourcade’a zmieniło grę

W wywiadzie poruszono także kwestię trudności, jakie pojawiały się w życiu Norwega w ostatnich latach. Johannes Boe przyznał, że największą trudnością było zakończenie kariery przez Martina Fourcade’a.

To bardzo zmieniło grę. Musiałem się na nowo zmotywować. Nie było wielkiej gwiazdy „wielkiego złego faceta” – teraz są tylko mili faceci (śmiech). Rok później walka o Kryształową Kulę ze Sturlą była wyzwaniem. Było to trudne psychicznie, ponieważ był tak dobry w strzelaniu i szybkiej jeździe na nartach. Poza tym od tamtego sezonu miałem zły okres strzelecki. To była główna walka, która zużywała dużo energii. Strzelanie jest bardzo ważne w naszym sporcie, ale teraz czuję się całkiem bezpiecznie z moim karabinem. W tym roku dokonałem bardzo niewielu korekt, mniej niż w ciągu ostatnich dwóch lat. Trenuję z nim od dłuższego czasu i to powinno sprawić, że będę bardziej stabilny. Moim największym marzeniem jest być lepszym strzelcem.

Główny cel na zimę – walka o Kryształową Kulę

W nadchodzącym sezonie Johannes Thingnes Boe będzie walczył o czwartą Kryształową Kulę w swojej karierze. Norweg nie ukrywał, że dla niego jest to najcenniejsza nagroda za bycie najlepszym w przeciągu całego roku.

Kryształową Kulę łatwo porównać ze złotym medalem olimpijskim, który jest tak sławny na całym świecie. Każdy chce go wygrać. Każdy może wygrać jeden wyścig, ale nie każdy może wygrać klasyfikację generalną Pucharu Świata. Dlatego jest tak mało osób, które ją wygrały.

Lubię moich rywali

Plany Johannesowi z pewnością będą chcieli pokrzyżować tacy zawodnicy jak Sturla Holm Laegreid, Vetle Sjaastad Christiansen, Sebastian Samuelsson czy Quentin Fillon Maillet. Dla Norwega obecna rywalizacja jest inna, niż ta z Martinem Fourcadem. Boe przyznał, że zawodnicy nie tylko walczą o jak najlepsze rezultaty, ale przy tym także dobrze się bawią.

Naprawdę podoba mi się to, że ciężko walczymy, ale też dobrze się bawimy. Wiemy, że wyścigi są bardzo zacięte – czasami wygrywasz, a czasami przegrywasz. Nawet jeśli przegrasz pojedynek, oboje wiecie, że następnego dnia może się to zmienić. Ludzie są ze sobą szczęśliwi. To bardzo pozytywne chłopaki. Lubię moich rywali. Oni są dobrymi ludźmi. Nie ma bolesnych przegranych – wszyscy wygrywają i przegrywają z takim samym nastawieniem. Ważne jest, aby nie kopać głębokiego dołu. Zawsze jest następny wyścig.

O aktualnej formie i MŚ w Oberhofie

Johannes pytany o swoją aktualną dyspozycję przyznał, że kluczem do dobrego sezonu jest bycie zdrowym i gotowym do pierwszych zawodów Pucharu Świata. Wtedy można poradzić sobie na przestrzeni całego sezonu. Norweski biathlonista odniósł się także do Mistrzostw Świata w  Oberhofie. Wskazał, że kluczem do dobrego wyniku na tego typu imprezie jest dobra kondycja fizyczna organizmu.

Twoje ciało musi dobrze pracować, aby ci pomóc. Potrzebujesz pomocy nóg i ciała, aby utrzymać prędkość na torach i naładować akumulator. Najważniejszą rzeczą jest mieć dobre ciało przed mistrzostwami. Wiemy, że warunki mogą się zmieniać wraz z wiatrem, deszczem, mgłą i należy być przygotowanym na przesunięcie lub opóźnienie wyścigów. Miej otwarty umysł i spróbuj się nim cieszyć. To jedna z moich mocnych stron. Nie obchodzi mnie, gdzie się ścigamy ani warunki, po prostu staram się dać z siebie wszystko. To wszystko, co możesz zrobić.

Źródło: biathlonworld.com
Fot. © Vianney THIBAUT/IBU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.