Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata potwierdził swoją dobrą dyspozycję, wygrywając drugi bieg z rzędu. Jednak Johannes Thingnes Boe o sukces drżał do samego końca, bowiem pudło na ostatnim strzelaniu mogło go sporo kosztować.
Nerwowa końcówka
Johannes Boe pewnie prowadził niemal przez cały niedzielny bieg na dochodzenie i kontrolował przebieg wydarzeń. Jednak w trakcie trzeciego i czwartego strzelania sam mógł pozbawić się zwycięstwa, bowiem biegł aż trzy karne rundy.
– Pierwsze czyste strzelanie było idealne. Przy drugim poświęciłem trochę więcej czasu i nadal udało mi się strzelić na czysto. Potem wyścig na śniegu zaczął się robić trudniejszy. Próbowałem znaleźć odpowiednią prędkość przy wjeździe na strzelnicę, ale w trakcie ostatniego strzelania spudłowałem, więc koniec wyścigu był trudny – opisywał przebieg zawodów ze swojej perspektywy Norweg.
Czytaj także: Kontiolahti: Johannes Boe ponownie tryumfuje. Dublet Norwegów w biegu na dochodzenie
„Muszę być lepszy”
Dwa zwycięstwa na trzy odbyte biegi indywidualne i żółta koszulka lidera po pierwszej rundzie Pucharu Świata. Czy może być lepiej? Dla sportowców pokroju Johannesa Boe odpowiedź jest oczywista: zawsze może być lepiej.
– Starasz się mieć oczy z tyłu głowy, by zobaczyć innych, ale słyszałem, że oni również pudłowali, więc wystarczyło tylko odpychać się do przodu. To nie jest najlepszy sposób, by zakończyć wyścig. Muszę być lepszy w czasie następnego biegu pościgowego. Nie chcesz spudłować dwa razy z rzędu i wygrać wyścig. Dziś jestem zadowolony ze zwycięstwa, ale mogłem zrobić to inaczej – dodał Johannes Boe.
Źródło: biathlonworld.com
Fot. Flickr/Guillaume Baviere (CC BY-SA 2.0)