Johannes Thingnes Boe to maszyna. Norweg po raz drugi w sezonie ustrzelił dublet i powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej. Lider klasyfikacji generalnej przyznał, że nie było łatwo wygrać, ale ostatecznie pozostał na tyle skupiony, by to zrobić.

29-letni biathlonista startował mając prawie 50 sekund przewagi nad swoim bratem. Zawody ukończył zaś z ponad minutową przewagą nad Francuzem Fillon Maillet. Tak ogromna różnica czasowa pozwala sądzić, że tryumf przyszedł z łatwością. Tymczasem Norweg powiedział, że wcale tak nie było.

– Po błędzie w pozycji leżącej nie było łatwo, ale udało mi się utrzymać dystans. Starałem się jechać szybko i wciąż mieć siłę do strzelania w pozycji stojącej. Sfrustrowany [poprzednim strzelaniem – przyp. red.] spudłowałem pierwszy strzał. Ogólnie czułem kontrolę nad wydarzeniami, ale myślę, że moja ostatnia kula również była na krawędzi. Taki jest sport. Jeden w cel, jeden poza – mówił Johannes Boe.

Czterokrotny złoty medalista z igrzysk w Pekinie był pewny zwycięstwa po ostatnim, bezbłędnym strzelaniu. Norweg już wtedy wiedział, że tylko kataklizm może zabrać mu tryumf. Jednak był tak skupiony na zadaniu, że zapomniał się cieszyć z wygranej.

– Zapomniałem świętować na macie, więc musiałem to zrobić 50 metrów później! Byłem zbyt skupiony na jednym celu w tamtej chwili. Wpadłam w pułapkę niemyślenia o tym, jak świętować. Nie pomyślałem o tym – dodał biathlonista.

Źródło: biathlonworld.com
Fot. Anze Kacin/OC Pokljuka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.