Od kilku lat Julia Simon jest jedną z czołowych biathlonistek świata. Francuzka w dużym wywiadzie dla portalu ablock.fr mówiła m.in. o przeszłości i co zmienił w jej życiu wyjazd na igrzyska olimpijskie do Pjongczang.

Początek przygody z biathlonem

26-latka swoją przygodę z nartami zaczęła już w wieku 2 lat, gdy ojciec po raz pierwszy założył Julii narty na nogi. Karabin na plecy założyła po raz pierwszy 14 lat później. W ostatnim wywiadzie przyznała, że strzelanie ją „pociągało” i chciała „zobaczyć, co to zmieni”. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jako 18-lakta na Mistrzostwach Świata Juniorów w amerykańskim Presque Isle zdobyła brąz w sprincie i złoto w sztafecie.

W kolejnych latach zbierała cenne doświadczenie i znalazła się w szerokiej kadrze na Igrzyska Olimpijskie w Pjognczang. Simon pojechała tam jako rezerwowa, jednak nie miała okazji do startu.

– Traktowałam to przede wszystkim jako szansę. Zrobienie z Igrzysk Olimpijskich celu wydawało mi się skomplikowane, ponieważ zaczynałam z tylnego siedzenia. Wyjazd tam był dla mnie okazją do zdobycia jak największego doświadczenia, aby być bardziej efektywną w kolejnych zawodach Pucharu Świata. Pozwoliło mi to również odkryć, czym były igrzyska olimpijskie, cieszyć się ceremonią otwarcia, ceremonią zamknięcia, rzeczami, które niekoniecznie można robić, mając na plecach plastron. Przeżywając te chwile, a ponadto bez presji medialnej, jaką mogą odczuwać biathloniści, mówimy sobie, że cztery lata później będziemy gotowi do wzięcia numeru startowego – opisuje Julia Simon.

Rywalizacja i media

Walka o podium i medale to dla biathlonistów chleb powszedni. Jednak praktycznie w każdy weekend, oprócz zawodów indywidualnych, rozgrywane są również biegi sztafetowe. Jak do tej nagłej zmiany podchodzi Julia Simon?

– Osobiście, kiedy biegam, nie mówię sobie, że walczę z innymi. Kiedy startuję, jestem sama ze swoim karabinem i plastronem i jest to historia między mną a moimi osobistymi demonami, między mną a negatywnymi myślami, które mogą urodzić się w mojej głowie, gdy jestem na strzelnicy. Walczę z samą sobą i tylko przeciwko sobie. Czasami może się zdarzyć, że pod koniec wyścigu pojawi się jakaś uraza, ale to jest sport na wysokim poziomie i nie ma z tym problemu – wyjaśnia 26-latka.

Biathlonistka została również zapytana o swój stosunek do mediów.

– Są niezbędne, ale nie traktuję ich jako ograniczenia. Co prawda dziennikarze mają oczekiwania, co do naszych występów, ale są one raczej życzliwe. Media towarzyszą nam przez cały rok i uważam, że za ich pośrednictwem możemy pokazać nasze przygotowania do nowego sezonu od A do Z. Często ludzie myślą, że zaczynamy treningi w październiku, by zacząć rywalizację w listopadzie. Miło jest mieć tę świadomość, że jest się obserwowanym i móc rozwijać nasz sport – dodaje Julia Simon.

Źródło: ablock.fr
Fot. © Osula/IBU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.