Niespodziewanym zwycięzcą piątkowego sprintu został Niemiec Johannes Kuehn. – Zwycięstwo w Pucharze Świata to szaleństwo – mówił po wyścigu 30-letni zawodnik.
Kuehn z pewnością nie był zaliczany do grona faworytów dzisiejszych zawodów. Dość powiedzieć, że ostatni raz na podium Niemiec stanął niemal dwa lata temu. 10 stycznia 2020 roku w sprincie w Oberhofie zajął trzecie miejsce. Z kolei w grudniu 2018 roku w Pokljuce w biegu indywidualnym lepszy od niego był jedynie Martin Fourcade.
– To wspaniałe uczucie, każdy lubi być dobry. Wygrana to coś, co zdarzyło się mi ostatnio kilka lat temu. Zwycięstwo w Pucharze Świata to szaleństwo. Myślę, że każdy marzy o wygranej chociaż raz. Moje ostatnie zwycięstwo miało miejsce jeszcze w Pucharze IBU w 2015 roku czy jakoś tak. To dla mnie dobry dzień, wspaniały dzień! – powiedział Johannes Kuehn.
Niemiec zaliczył dziś tylko jedno pudło – na ostatnim strzelaniu. Mogło ono pozbawić go szans na zwycięstwo, jednak ostatnie kilometry Kuehn rozegrał w perfekcyjny sposób. Na strzelnicy miał 7 sekund straty do bezbłędnego dziś Białorusina Antona Smolskiego. 30-latek odrobił to z nawiązką. Na linii mety był szybciej o 20 sekund.
– Nie myślałem tak dużo. Byłem zadowolony ze strzelania i starałem się zachować spokój, ponieważ do mety było daleko. W zeszłym tygodniu miałem dość kiepski ostatni kilometr, więc starałem się teraz zaoszczędzić trochę energii – tłumaczył.
Źródło: biathlonworld.com
Fot. © Tumashov/IBU