Simon Eder przeżywa w tym roku drugą młodość biathlonową. Prawie 40-letni Austriak był w Antholz 8. w sprincie, dzięki czemu ma już 173 punkty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Eder jak wino
Czy Simon Eder kiedykolwiek dał do zrozumienia, że za miesiąc skończy 40 lat, a jego debiut w zawodach Pucharu Świata miał miejsce w 2003 roku? Wyniki austriackiego biathlonisty od lat są zaprzeczeniem jego wieku. Eder jest jak wino i starzeje się ze smakiem i gustem. Jak bowiem inaczej określić miejsca, jakie zajmuje w klasyfikacji generalnej na koniec sezonu?
W sezonie 2016/2017, czyli po skończeniu 34 lat zajął 13. lokatę w generalce. Jeszcze lepiej było w kampanii 2018/2019, gdy biathlonista z z okolic Salzburga uplasował się na 8. miejscu. Z kolei jego dwa ostatnie sezony to znów wysokie lokaty – dwukrotnie kończył jako 15. zawodnik świata.
Antholz potwierdzeniem dobrej formy
Ten sezon dla weterana biathlonowego Pucharu Świata zaczął się od dość kiepskich występów. Punktował, ale były to bardziej symboliczne występy. Odrodzenie przyszło wraz z zawodami w Pokljuce i nowym rokiem. Od tego momentu Simon Eder nie wypadł z czołowej piętnastki jakichkolwiek zawodów, a w obu sprintach był bezbłędny. Co więcej, jego skuteczność na strzelnicy w pozycji leżącej wynosi aż 98%! W stójce nie wygląda to już tak dobrze – tylko 79%.
W piątek Eder po raz kolejny pokazał, że nie należy go skreślać i wysyłać na emeryturę. W sprincie w Antholz był bezbłędny i zajął 8. miejsce.
– Nie ma żadnego sekretnego przepisu na wynik w Antholz i to rozrzedzone powietrze, a ja tego wszystkiego tutaj doświadczyłem. Dziś było mi ciężko z dostosowaniem się do wysokości i dlatego na końcu biegu musiałem trochę zwolnić, żeby w ogóle dojechać do mety. Jeżeli chodzi o strzelanie, to tutaj są tylko dwie możliwości: albo strzelasz bardzo szybko, albo bierzesz dodatkowy oddech. Wybrałem to pierwsze i zdecydowanie był to właściwy wybór – powiedział po zawodach bezbłędny Eder.
Źródło: inf. prasowa/oprac. własne
Fot. Markus Berger/Red Bull Content Pool