Najlepszy zawodnik ostatnich lat udowodnił po raz kolejny, że potrafi przygotować formę na najważniejszą imprezę sezonu. Johannes Thingnes Boe nie miał sobie równych w sprincie i jest w bardzo dobrej sytuacji przed biegiem pościgowym. Srebro dla Quentina Fillon Maillet, a brąz dla starszego z braci Boe, Tarjei.
Norwesko-francuskie podium
Sobotni sprint nie przyniósł niespodzianek. Faworyci nie zawiedli i kwestie medalowe rozstrzygnęli między sobą. Najbardziej błyszczała dziś gwiazda Johannesa Boe. Norweg biegł fantastycznie i prowadził już od pierwszego punktu pomiaru czasu. Sytuacja nie zmieniła się do samego końca. Johannes na strzelnicy pomylił się tylko raz i pewnie zmierzał po pierwsze w karierze olimpijskie złoto w sprincie.
Leniwie rozpoczął zmagania Quentin Filllon Maillet. Francuz wyraźnie przegrywał biegowo z Boe, a w dodatku spudłował raz w pozycji leżącej. Na mecie stracił do Norwega 25,5 sekundy, co w kontekście biegu pościgowego jest dość pokaźną stratą. Brąz natomiast zdobył starszy z braci Boe, Tarjei. Norweg także biegł karną rundę i stracił do Johannesa 38,9 sekundy.
Bezbłędne strzelanie nie wystarczyło
Zawodników bezbłędnych możemy dziś wskazać na palcach jednej ręki. Takim wynikiem może bowiem poszczycić się raptem pięciu biathlonistów. Żaden z nich nie znalazł się jednak na podium. Świetnie po raz kolejny spisał się Maksym Tsvetkow. Rosjanin był bezbłędny, jednak znów nie dało to medalu. Brązowy krążek Rosjanin przegrał bowiem o niespełna 2 sekundy.
Dobry występ Grzegorza Guzika
Z dobrej strony zaprezentował się Grzegorz Guzik. Polak zaliczył tylko jedną karną rundę, a do zwycięzcy stracił 2 minuty i 36 sekund. Dało mu to 48. lokatę. To najlepszy wynik Grzegorza w sprincie w historii jego startów na igrzyskach olimpijskich. Polaka obejrzymy także w biegu pościgowym.
C73B_v1Fot. © Thibaut/IBU